Olśniewająca plastycznie, prowokująca intelektualnie i wyjątkowo zdyscyplinowana w sposobie opowiadania kolejna filmowa przypowieść Andrieja Tarkowskiego. Tym razem zarys fabuły wziął twórca „Andrieja Rublowa” z jednego z najlepszych utworów autorstwa klasyków rodzimej fantastyki literackiej Andrieja i Borysa Strugackich – „Piknik na skraju drogi”. Była to opowieść o zagadkowej wizycie na Ziemi – a raczej jej skutkach – przybyszy z odległego zakątka Kosmosu. U Tarkowskiego przewodnik czyli Stalker prowadzi Pisarza i Profesora przez apokaliptyczny krajobraz obszaru zwanego Strefą do zagadkowej Komnaty, gdzie można ponoć spełnić najbardziej skryte ludzkie marzenia. „Ludziom nie zostało już nic. Po co niszczyć wiarę?”. To zdanie padające z ekranu jest trafnym podsumowaniem filmu. Jak słusznie zauważył francuski krytyk Michel Ciment: „Tarkowski mówi nam o swoim kraju i swojej epoce”. Ale „Stalker” to przecież nie tylko aluzyjna krytyka totalitarnego systemu i symboliczny obraz duchowych spustoszeń, jakie się dzięki niemu dokonały. Tarkowski po raz kolejny usiłował uchwycić na ekranie to, co się z reguły filmowcom wymyka. Obecność tajemniczej boskiej siły. Tym filmem dołączył jeszcze raz do nielicznego grona tych ludzi kina – jak jego mistrzowie Robert Bresson i Ingmar Bergman – którym taki więcej niż zuchwały zamiar się powiódł.
Dodaj komentarz